– Nie jesteśmy powiązani z żadnym kapitałem rosyjskim ani żadną osobą z Rosji – podkreśla Piotr Pawiński, prezes Maga Foods. Spółka, która skupuje warzywa od polskich rolników i produkuje z nich surówki, należy w całości do holenderskiej grupy Signature Foods. Zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie podjęła starania, żeby wyeliminować ze swojej struktury rosyjski akcjonariat. Przy wsparciu holenderskiego rządu udało się to już pod koniec marca br. Mimo to miesiąc później spółka trafiła na listę sankcyjną w Polsce. Teraz jest na skraju upadłości, nie może zapłacić pracownikom, dostawcom ani nawet znaleźć firmy, która wywiezie z jej magazynów i zutylizuje kilkaset ton gnijących warzyw. Maksymalnie za miesiąc będzie musiała ogłosić bankructwo, tymczasem wszystkie próby wyjaśnienia sytuacji z MSWiA jak dotąd spełzły na niczym.
– Sześć tygodni temu, zupełnie przypadkowo, pracownik wysłał mi SMS-a z informacją o tym, że nasza firma znalazła się na liście sankcyjnej. To był totalny szok, tym bardziej że siedzieliśmy właśnie nad planami inwestycyjnymi – mówi agencji Newseria Biznes Piotr Pawiński, prezes Maga Foods. – W tej chwili nasza firma jest w stanie przyspieszonego rozkładu, nic nie działa, nie jesteśmy w stanie podjąć żadnej działalności.
Spółka z podwarszawskich Dawidów jest dużym producentem surówek. Rocznie skupuje ok. 8–9 tys. t kapusty, 3–4 tys. t marchwi i innych warzyw, z czego około 90 proc. od polskich rolników i firm przetwórczych, następnie przerabia je na surówki i sprzedaje sieciom handlowym takim jak Biedronka, Lidl, Auchan czy Carrefour. Na polskim rynku istnieje od 1992 roku, co oznacza, że w tym powinna obchodzić 30-lecie działalności. Zamiast tego grozi jej upadłość. 25 kwietnia br. spółka trafiła bowiem na listę sankcyjną opracowaną przez MSWiA. To oznacza de facto blokadę wszelkiej działalności. Wszystkie jej aktywa i zasoby zostały zamrożone, żaden inny podmiot nie może też, bezpośrednio ani pośrednio, udostępniać jej jakichkolwiek środków finansowych czy zasobów gospodarczych.
– Maga Foods jest wpisana na listę sankcyjną absolutnie bez przyczyny, bez żadnych przesłanek przywołanych w ustawie o wprowadzeniu sankcji. I powinniśmy zostać z niej wykreśleni. Jeżeli to się stanie szybko, to jeszcze jesteśmy w stanie się podnieść, kontynuować produkcję. Ale każdy tydzień powoduje, że to jest już coraz trudniejsze. Za chwilę, nawet po wykreśleniu z listy sankcji, będziemy mogli już tylko zgłosić wniosek o upadłość – mówi Piotr Pawiński.
Na liście sankcyjnej MSWiA znalazło się 50 rosyjskich oligarchów i powiązane z nimi polskie firmy. Jednym z nich jest Michaił Fridman, założyciel prywatnego Alfa Banku i jeden z najbogatszych Rosjan, z majątkiem szacowanym na ok. 13 mld dol. Spółka Maga Foods została uznana za podmiot, który jest przez niego pośrednio kontrolowany. Tyle że – jak dowodzą jej przedstawiciele – nie jest to zgodne z prawdą, bo firma w całości należy do holenderskiej grupy Signature Foods, której jedynym i wyłącznym beneficjentem jest Holender Erik Bras.
– Krajowy Rejestr Sądowy i Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych, czyli drugie najbardziej podstawowe źródło informacji o strukturze właścicielskiej firm, pokazują wprost od początku kwietnia, że nie jesteśmy powiązani z żadnym kapitałem rosyjskim ani z żadną osobą z Rosji – podkreśla prezes Maga Foods.
Jak wyjaśnia, jeszcze na początku tego roku sytuacja wyglądała inaczej. Część akcji holenderskiej grupy Signature Foods należała do funduszu inwestycyjnego Pamplona. Ten zaś należy do spółki Letter One, grupy inwestycyjnej, której 26 proc. posiadał rosyjski oligarcha Michaił Fridman. Jednak zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie Erik Bras z grupą kluczowych pracowników podjął starania, aby wyeliminować z akcjonariatu fundusz Pamplona, właśnie z uwagi na obecność Fridmana w jego akcjonariacie.
Transakcję wykupu wszystkich akcji udało się sfinalizować pod koniec marca. Odpowiednie dokumenty zostały niezwłocznie złożone w KRS i CRBR. W efekcie od początku kwietnia Erik Bras widnieje w nich jako właściciel i wyłączny beneficjent Maga Food. Holender otrzymał nawet od tamtejszego ministerstwa finansów specjalne wyrazy uznania za udane i sprawne przerwanie wszelkich powiązań kapitałowych z Rosją i tym samym uratowanie firmy przed upadłością. Niestety nie udało się to w Polsce.
– Nie jesteśmy powiązani z żadnym rosyjskim kapitałem i nasze służby doskonale to wiedzą. Natomiast domyślamy się, że chodzi po prostu o to, że trudno przyznać się do błędu – mówi Piotr Pawiński.
Jak podkreśla, spółka podjęła wszelkie próby wyjaśnienia sytuacji z MSWiA. Już 27 kwietnia br. przesłała wszystkie niezbędne dokumenty, tłumaczenia przysięgłe aktów notarialnych i złożyła wniosek o pilne wykreślenie z listy firm objętych sankcjami. Mimo to sytuacja nadal jest patowa. Biuro prasowe ministerstwa wyjaśniło jedynie, że „aktualnie trwa postępowanie o wykreślenie wskazanej firmy z listy sankcyjnej”.
– Dopiero cztery tygodnie po rozpoczęciu procedury i po wprowadzeniu sankcji MSWiA poprosiło nas o dokumenty na temat transakcji – mówi prezes Maga Foods. – Żeby nie było żadnych wątpliwości, ambasada Holandii sama dostarczyła te dokumenty, dodatkowo holenderski rząd wystosował – czego nie ma w zwyczaju – na piśmie zaświadczenia o czystości i przejrzystości całej transakcji i braku jakichkolwiek powiązań z rosyjskim kapitałem. Dostarczyliśmy wszystkie rejestry, dokumenty, wykazy – zarówno polskie, jak i holenderskie – żeby to udowodnić. Przejrzenie tej dokumentacji średnio wprawionej osobie zajęłoby pół dnia, a nie kilka tygodni.
Spółka, która działa w branży rolno-spożywczej, zwróciła się o pomoc także do polskiego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
– Dowiedzieliśmy się, że perspektywy są niewielkie. Pan minister Henryk Kowalczyk powiedział, że w zasadzie może tylko apelować do MSWiA o szybkie załatwienie sprawy. Z przekazanych nam informacji wynika, że sprawa utknęła na poziomie ABW, więc coś jest analizowane. My jesteśmy w stanie w każdej chwili pojechać do ABW i wyjaśnić im, cokolwiek jest niezrozumiałe – zapewnia Piotr Pawiński.
Jak na razie efektem zawiłych formalności jest to, że Maga Foods jest w stanie rozkładu. Dostawcy zawiesili kontrakty i wstrzymali dostawy, a większość odbiorców anulowała zamówienia i zdjęła produkty firmy ze sklepowych półek. Spółce zostały wypowiedziane umowy na wynajem lokali, usługi logistyczne i magazynowe, usługi informatyczne, a ze względu na rozwiązane w trybie natychmiastowym umowy leasingowe spółka straciła też część swojego parku maszynowego.
W momencie nałożenia sankcji w jej magazynach znajdowało się ok. 300 tys. sztuk gotowych wyrobów o łącznej masie ok. 150 t. Ten towar trafił w całości do utylizacji, co pociągnęło za sobą straty finansowe. Zepsuciu i zgniciu uległa też większość surowców – ponad 200 t kapusty, marchwi, buraków, cebuli i innych warzyw. W tej chwili zalegają w magazynach na terenie zakładu, stanowiąc zagrożenie biologiczne, bo spółka – z uwagi na szeroki zakres sankcji – nie może nawet znaleźć firmy, która zajmie się ich wywiezieniem i utylizacją.
– Wstępnie policzyliśmy, że do tej pory wyrzuciliśmy już w sumie ok. 500 tys. kg warzyw bądź produktów z warzyw, które stanowiłyby prawdopodobnie dzienną rację żywieniową dla 1–1,5 mln ludzi – mówi prezes Maga Foods – Sankcje są opcją atomową, która sprawia, że firma w zasadzie z dnia na dzień trafia w niebyt. To znaczy, że w tej chwili nie mamy możliwości uzyskania jakichkolwiek świadczeń na rzecz firmy. Nasze konta są zablokowane, więc nie możemy też zapłacić naszym pracownikom za wykonaną pracę ani dostawcom za dostarczone produkty.
To oznacza, że bez środków do życia pozostają pracownicy spółki. To w sumie 197 osób, w tym 96 z Ukrainy.
– Biorąc pod uwagę ich rodziny i dostawców, mówimy o grupie około 2 tys. ludzi, którzy są w jakiś sposób z nami powiązani. Ta sytuacja na nich też wpływa – mówi Piotr Pawiński.
– Dla nas to tragedia, bo kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, wielu naszych pracowników pościągało tu swoje rodziny, kobiety, dzieci, wynajęło mieszkania. Kiedy sankcje uderzyły w Maga Foods, oni zostali po prostu bez pracy – mówi Nazarii Ostafinchuk z Agencji Pracy Tymczasowej SPS, który od wielu lat pośredniczy w zatrudnianiu pracowników przez podwarszawskiego producenta surówek.
Jak wskazuje, część pracowników spółki musiała szukać pracy i środków do życia gdzie indziej, więc zrezygnowali z zatrudnienia. Jeśli spółka wznowi działalność, w ich miejsce trzeba będzie zatrudnić kolejnych, ale ich wyszkolenie zajmie długie miesiące.
– Żeby doprowadzić firmę do takiego stanu, w jakim była przed nałożeniem sankcji, potrzeba będzie około roku. Trudno powiedzieć, jakie będą tego koszty, ale przynajmniej jeszcze przez rok firma będzie kulała – mówi Mariusz Wasilewski, kierownik produkcji w Maga Foods.
Co istotne, cierpią też wszyscy dostawcy spółki – w większości polscy rolnicy i okoliczne gospodarstwa, które od tygodni nie dostają należnej im zapłaty. Specjalizujące się w uprawie kapusty gospodarstwo z Goślubia swoje dotychczasowe straty w ciągu sześciu tygodni szacuje na ok. 500 tys. zł.
– Maga Foods było naszym głównym odbiorcą, współpracowaliśmy od około 10 lat i nigdy nie było problemów, zawsze płacili i odbierali towar na czas. W tej chwili mamy problem, towar na polach się kumuluje. Mamy już ok. 150 t towaru nienadającego się do zbioru. Koszty są bardzo duże, ceny nawozów są, jak wiadomo, kosmiczne, więc chyba trzeba ogłosić bankructwo gospodarstwa. Jesteśmy w kropce – mówi Robert Mardofel z gospodarstwa Goślub 11.
Pracownicy Maga Foods wystosowali do MSWiA kolejną petycję w sprawie przyspieszenia postępowania i wykreślenia firmy z listy sankcyjnej. Dotychczasowe apele pozostały bez odpowiedzi.
Źródło: http://biznes.newseria.pl/news/ogromny-koszt-chybionych,p1577397254